piątek

Wybory Parlamentarne 2015

Dziś podszedł do mnie pewien miły pan i wręczył mi wyborczą ulotkę jednego z kandydatów. Nie chcę wymieniać nazwiska. Powiem, że ten człowiek reklamuje się jako katolik, człowiek z wartościami, który chce wprowadzić do polskiego parlamentu idee związane z chrześcijańskim sposobem spojrzenia na człowieka i politykę.
Podziękowałem grzecznie i odszedłem. Dopadły mnie jednak niezbyt miłe rozmyślania.
Niezbyt dobrze znam człowieka "z ulotki". Ale swego czasu dobrze znałem inną osobę - panią z Odnowy w Duchu Świętym. Pamiętam ten wielki optymizm katolików, gdy dowiedzieli się jak ich koleżanka ze wspólnoty pnie się po szczeblach kariery. Radość stopniowo malała wraz z jej tzw. osiągnięciami politycznymi. Niestety nie miały one wiele wspólnego z ideałami chrześcijańskimi.
Boję się o tych ludzi, bo wiem jak łatwo pieniądze mogą przesłonić wszystkie wartości. Nieraz bywa, że dla politycznego układu, kariery, biznesu, pieniędzy lub po prostu zachowania wpływów na określone środowisko trzeba zapomnieć o wyznawanych wartościach. Jest wielu ludzi, także pobożnych, którzy dali się na to nabrać świadomie lub nieświadomie. 
Nie ufam "człowiekowi z ulotki" dopóki się nie przekonam, że warto mu ufać. Że nie jest sprzedajną św***, która za kawałek koryta zrobi i powie wszystko cokolwiek mu każą. Jeśli on oraz inni religijni biznesmeni dostaną się do polityki chcę ich weryfikować. Czy służą nam, katolikom czy sobie? A może próbują przepchać własny biznes i rozwinąć go poprzez polityczne układy? Czy będą wspierać Kościół w sposób prawdziwy czy robić sobie miłe zdjęcia z biskupami? Chcę ich weryfikować ponieważ mało mamy ludzi na miarę ks. Popiełuszki czy Jana Pawła II.
Aha i najważniejsze - to że ktoś zrobił sobie zdjęcie z hierarchą lub księdzem to jeszcze nie świadczy o jego katolickości. Tak samo jak noszenie plastikowych rogów nie czyni człowieka bawołem. To że ktoś organizuje pielgrzymki w miejsca święte, robi katolickie filmy albo organizuje spotkania ze światowej sławy charyzmatykami, nie czyni go z miejsca godnym zaufania. Na zaufanie trzeba sobie zapracować nie jednym filmem, pielgrzymką lub sympatycznym uśmiechem, nie poparciem biskupów, ale świadectwem życia godnego Ewangelii.
Nawiasem życzę wam pomyślności. Abyście nie tyle weszli do Parlamentu, ale w sprzedajnym świecie przestrzegali zasad ewangelicznych, nawet jeśli to wiele kosztuje.

Brak komentarzy: